wtorek, 29 marca 2016

Rozdział 19

#Mama Amelii 

Lot trwał kilka godzin.Gdy wysiadłyśmy z samolotu w Londynie Roksana od razu dorwała telefon i zadzwoniła do Mamy Dawida.Po krótkim tłumaczeniu Pani Kwiatkowskiej, Saszan podziękowała,rozłączyła się  i powiedziała :

— Szpital znajduje się na ul.Black Dress 12.

Na miejsce dojechałyśmy w dziesięć minut.Weszłyśmy do budynku.Udałam się w stronę recepcji,Roksana poszła w ślad za mną.

— Dzień Dobry. W czym mogę Paniom pomóc ? — usłyszałam melodyjny głos recepcjonistki

— Dzień Dobry, chciałybyśmy dowiedzieć się gdzie szukać Amelii Kamińskiej.Dwa dni temu 
karetka przywiozła ją i Dawida Kwiatkowskiego.Wie Pani gdzie można ich znaleźć ?

— Już sprawdzę.

Kobieta podeszłą do biurka,uruchomiła komputer i zaczęła wystukiwać coś na klawiaturze.

— Amelia Kamińska.... znajduje się na drugim oddziale sala nr 10, a Dawid Kwiatkowski ... na oiomie.

— Dziękujemy bardzo.

— Nie ma za co — odparła i uśmiechnęła się.

Postanowiłyśmy,że najpierw odwiedzimy Amelkę.Udałyśmy się do windy.Wysiadając z niej na miejscu wpadłyśmy na jakiegoś lekarza,któremu wypadły jakieś dokumenty.Pośpiesznie pozbierałyśmy je, a lekarz przeprosił i udał się chyba na salę operacyjną.Bez trudu znalazłyśmy salę Ami.Weszłam do środka,moim oczom ukazało się klika posłanych łóżek.Na jednym z nich leżała moja kochana córeczka.

— Cześć mamo-usłyszałam słaby głos mojego skarbu.

— Hej słońce, jak się czujesz ?

— Bywało gorzej, ale żyję.

— A to jest dla mnie najważniejsze.

Dopiero po dwóch minutach zauważyła czerwonowłosą.

— Hej Saszi.

— Siemka.

— Wiecie może co z Dawidem? — od razu przeszła do pytań

— Wiem tylko,że leży na oiomie. Janja przekazała mi,że coś się stało ale nie potrafiła powiedzieć co.Podobno coś strasznego.Starałam się ją uspokoić i coś od niej wyciągnąć,ale przez całą rozmowę tylko płakała. A Ty wiesz co się stało ?

— Miał zatrzymanie akcji serca — odparła i zaczęła płakać

— Skarbie wszystko będzie dobrze.

— To moja wina,gdyby nie moja bezmyślność i nieuwaga siedzielibyśmy teraz w studio i Dawid tworzyłby nowe piosenki.To wszystko moja wina — powiedziała szlochając.

—Nawet tak nie myśl. Wyjdzie z tego zobaczysz jeszcze będzie śpiewać, jeździć na 
koncerty. Jeszcze za nim zatęsknisz — odparła Saszan

— Jasne — usłyszałam sarkastyczną odpowiedź mojej córki.

Gdy wypowiedziała te słowa stało się coś dziwnego. Jej kardiograf zaczął wydawać dziwny dźwięk. Do sali wbiegła pielęgniarka a zaraz za nią lekarz. Usłyszałam :

— Przykro mi, muszą panie stąd wyjść. Czas odwiedzin się skończył.

—Panie doktorze co z moją córką? — spytałam wystraszona.

— Niestety nie mogę pani udzielić tej informacji bez podstawowych badań diagnostycznych.

Kiedy tylko to powiedział w naszą stronę zaczęła iść pielęgniarka. Od razu domyśliłam się jaki jest cel jej wędrówki. Wzięłam Roksanę pod rękę i powiedziałam :

— Chodźmy zanim nas wyrzucą.

Zgodziła się kiwnięciem głowy. Kiedy byłyśmy już na korytarzu z trudem udało mi się ją posadzić. Siedząc kiwała się to w górę to w dół, szurała butami, obgryzała paznokcie. Widać było, że jest załamana. Nie pozostało nam nic innego jak tylko czekać....


środa, 2 września 2015

Rozdział 18

#Dawid

Po pobraniu krwi (uhh, jak ja tego nienawidzę) odwiedzili mnie moi rodzice. Mama miała jakąś siatkę, a tata wielką paczkę. Zastanawiałem się jaką zawartość skrywa pudło.
-Cześć mamo, hej tato
-Cześć kochanie, jak się czujesz?
-Już trochę lepiej, dziękuje
-Przyniosłam Ci coś do jedzenia i prezenty od fanów.
-Co przyniosłaś ?
-Bigos, wiem,  że go uwielbiasz.
-Kocham cię, dzwonił do was Igor ?
-Tak. Nie może wyjść z domu bo przy drzwiach czekają na niego fanki  i pytają o Ciebie. Prosił żebyś do niego zadzwonił.
-Jak tylko będę miał chwilę spokoju to do niego zadzwonię.
-Kochanie zostawisz mnie na chwilę z Dawidem? -spytała mama 
-Jasne.To do zobaczenia,trzymaj się synu
-Pa tato -odparłem kiedy otwierał drzwi.Od razu przystąpiłem do dyskusji z mamą:
-Co się stało?
-Dawid nie chcę Cię oszukiwać że mnie to nie interesuje więc spytam wprost.Czy podoba Ci się Amelia?
-Mamo -powiedziałem lekko zakłopotany
-No co chyba mam prawo wiedzieć czy mój syn się w końcu zakochał-stwierdziła i na jej twarzy zagościł tak dobrze mi znany uśmiech
-No dobrze poddaję się masz mnie.Tak zakochałem się w niej-odparłem również się uśmiechając
-Więc musisz zacząć działać zanim będzie za późno
-Wiem ale to takie trudne
-Kochanie też przez to przeszłam
-Naprawdę ?
-Jasne nigdy Ci o tym nie opowiadałam? -spytała zdezorientowana
-Nie -odpowiedziałem stanowczo
-No jasne nigdy nie chciałeś o tym słuchać
-Teraz jestem ciekaw.Opowiesz mi proszę ? -zrobiłem maślane oczka
-Uhh no dobrze.Tak naprawdę zaczęłam umawiać się z chłopakami kiedy miałam ....

                                                                ***


-To my już pójdziemy.
-Tak wcześnie ?
-Lekarz kazał cię nie przemęczać.
-Okej – posmutniałem,nie chcę żeby wychodzili.
- Pa kochanie.
- Cześć.
Postanowiłem zjeść bigos, który dostałem. Był pyszny, po zjedzeniu wziąłem się za rozpakowywanie paczek od fanów. Było tam wszystko począwszy od listów, kartek z życzeniami powrotu do zdrowia poprzez zdjęcia, albumy, płyty DVD skończywszy na słodyczach. Od razu zabrałem się do konsumowania ich.

# Mama Amelii

Byłam w szoku. Przyjechała do mnie Roksana. Była cała zapłakana.

- Roksana? Dobrze się czujesz? – spytałam.
Pokiwała przecząco głową.
- Co się stało?
- Ami i Dawid ... - zaniosła się płaczem
-Ami i Dawid co ? Coś im się stało ?
-Oni mieli wypadek - powiedziała i na powrót zaczęła szlochać
Nogi się pode mną ugięły.Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.Osunęłam się po ramie drzwi.Zaczęłam płakać razem z Saszan. Szlochałyśmy jakieś dobre 10 minut,aż w końcu dziewczyna powiedziała że musimy się dla niej pozbierać.Pozbierać się dla Ami.Jednogłośnie stwierdziłyśmy że lecimy do Londynu.Pojechałyśmy na lotnisko,kupiłyśmy bilety i ruszyłyśmy w drogę.Podczas lotu Saszan opowiedziała mi co stało się kiedy Dawid zabrał Moją kochaną córeczkę na wycieczkę...

#Amelia 

Wiem co to znaczy,lecz jestem pewna,że nie mam anoreksji.Przecież nie czuję wstrętu do jedzenia, a wręcz uwielbiam jeść.Wcale nie jestem gruba,chociaż mogłabym trochę schudnąć.

-Panie Doktorze,czy to znaczy,że zabierzecie mnie na oddział leczenia chorób urojonych ?-spytałam
Nie miałam najmniejszego zamiaru znajdować się na tym oddziale jako pacjent,prędzej jako lekarz

-Nie mogę teraz odpowiedzieć na to pytanie.Przykro mi,najpierw musimy sprawdzić w jakim stadium choroby się znajdujesz.Jeśli choroba dopiero rozpoczyna się,szybko zostanie zwalczona 


Po słowach lekarza słyszalne było pukanie do drzwi.Do sali wszedł ...






Słowniczek :



Anoreksja (inaczej jadłowstręt psychiczny)-to poważna choroba,charakteryzująca się umyślną utratą masy ciała,która jest indukowana i utrwalana przez pacjenta.Objawy anoreksji do pewnego momentu zwykle pozostają niezauważone przez otoczenie.Dopiero znaczna utrata wagi wskazuje bliskim chorej,że mają do czynienia z zaburzeniami łaknienia


Anemia-(inaczej niedokrwistość)-jest patologicznym stanem,o którym mówimy,kiedy dochodzi do zmniejszenia liczby krwinek czerwonych (erytrocytów)



Stadium choroby - etap rozwoju choroby


Indukowanie-wywoływanie jakieś reakcji lub zmiany



Hejka kochani,przepraszam za tak długą nieobecność ale wiecie wakacje całe 2 miesiące w rozjazdach.Tu napiszesz 2 słowa tam 2 i w końcu coś wyjdzie.Wiem że ten rozdział jest taki nudny ale obiecuję że w następnych będzie się działo i że będą częściej.Mam do pytanie zawieszać bloga czy pisać bo mam dylemat :/


To ja się z wami żegnam do zobaczycha Sandra

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 17

#Amelia

Następnego ranka obudziły mnie jasne promienie słońca oświetlające całą salę.Przeciągnęłam się,obróciłam na drugi bok i zaczęłam myśleć o wszystkim co wydarzyło się odkąd przylecieliśmy do Londynu.Po cofnięciu się wstecz w wspomnienia byłam ciekawa która też może być godzina.Wzięłam telefon ze stolika i oświeciłam wyświetlacz aby sprawdzić ile spałam.Gdy oświeciłam wyświetlacz moim oczom ukazały się cztery cyferki.Była 11.30.O kurde spałam 12 godzin.To do mnie nie podobne.W tej chwili drzwi lekko się uchyliły i do sali wszedł lekarz
-Dzień dobry-usłyszałam
-Dzień dobry
-Jak się czujesz ?
-Już dobrze.Panie doktorze a co z Dawidem ?
-Stan twojego kuzyna ustabilizował się.Niestety musi on zostać jeszcze tydzień na obserwacji.Ty natomiast jeszcze dziś dostaniesz wypis.
-Wolałabym jeszcze zostać.Chcę mieć na niego oko.W domu nie spałabym spokojnie jeśli coś by mu się stało
-Rozumiem.Jeśli chcesz możemy poszerzyć twoją diagnostykę,sprawdzając w ten sposób,czy wszystko jest w porządku.Muszę więc spytać czy wyrażasz na to zgodę ?
-Tak zgadzam się 
-W takim razie za chwilę przyjdzie pielęgniarka i pobierze krew na podstawowe badania-powiedział wychodząc z sali 


#Saszan

Nie wiem co mam myśleć Dawid i Amelia wyjechali do Londynu,Kwiat podpisał kontrakt z Simonem a teraz oboje leżą po wypadku w szpitalu i do tego wszystkiego ktoś grozi Ami.Cholera coś nie pykło, a miało być tak pięknie.Muszę to jakoś naprawić oni muszą być parą.Pasują do siebie jak dwie krople wody.W tym,całym stresie związanym z tym wypadkiem zapomniałam odezwać się do Patryka i Janji. Włączając telefon oczywiście dostałam miliony esów od Janji,Patryka i Igora.Jezu przecież ja cały dzień spędzę na opowiadaniu im o tym co się stało.Uznałam że najpierw porozmawiam z Janją w końcu to jego przyjaciółka.Wybrałam numer i przyłożyłam telefon do ucha.Odebrała po pierwszym sygnale :

-Saszan boziu jak ja się zamartwiałam.Czemu nie odbierasz telefonów?
-Przepraszam Janju po całym tym zdarzeniu nie miałam siły nawet włączyć telefonu.
-Jak oni się czują ?
-Już lepiej chociaż wczoraj zdawało się że stracimy jedno z nich 
-O matko kogo ?
-U Dawida doszło do zatrzymania akcji serca,lekarz musiał przeprowadzić akcję reanimacyjną,ale tak jak mówię już wszystko dobrze.Jeszcze nie wiemy jak długo będą musieli tu zostać ale jesteśmy dobrej myśli.
-Ale wszystko dobrze się skończyło ?
-Tak 
-Super,będziesz mnie na bieżąco informować ?
-Jasne,Janju mogę mieć do Ciebie prośbę ?
-Jasne ,o co chodzi ?
-Przekażesz wszystko Patrykowi i Pilewiczowi,niestety nie mam siły żeby wszystko im tłumaczyć i odpowiadać na setki pytań 
-Oczywiście 
-Dziękuje,przepraszam ale muszę już kończyć 
-Jasne trzymajcie się tam
-Wy też.Pa
-Pa

Po rozmowie z Janją uświadomiłam sobie że w ogóle nie rozmawiałam z Dawidem.Postanowiłam to zmienić.Ruszyłam w stronę sali w której znajdował się nastolatek.Ucieszyłam się,gdy zobaczyłam że jest  sam.Nie chciałabym mu przeszkadzać. Weszłam.Weszłam do sali.Chłopak leżał tyłem do drzwi.Gdy tylko usłyszał że ktoś wchodzi powoli się odwrócił.Dalej był blady.

- Cześć bohaterze.Jak się czujesz ?
- Siemka,szczerze? Czuję się jak pół dupy z krzaka
- Masz włączony telefon ? -palnęłam z innej beczki
- O Fuck, gdzie on jest? - zaczął panikować.
- Jezu Kwiatkowski tobie rzeczywiście coś jest. Ślepy jesteś?
- Nie, a co ?
-No przecież telefon leży na półce przy łóżku-zaczęłam się z niego śmiać.Zaczął śmiać się razem ze mną.
-No weź ten telefon 
-Oki nie gorączkuj się tak-wziął z półki telefon,włączył go i całą salę wypełnił dźwięki przychodzących powiadomień i wiadomości.Po 3 męczących minutach,w końcu dźwięk ucichł. --Ave-powiedziałam po cichu
-Masz już dość ?
-A kto by nie miał ?
-O Jezu ile esów od Janji,Patryka i Pilewicza 
-A właśnie Janja do mnie dzwoniła i kazała Cię pozdrowić
-Dziękuje
-Słuchaj,co  z Tobą i Amelią ?
-A co ma być ?
-Kwiatkowski nie wkurzaj mnie mówię poważnie
-No więc nic - powiedział z uśmiechem
- Z Tobą nie da się gadać 
-Okej już nie będę żartować,prawda jest taka że ona chyba nie czuje do mnie tego samego co ja czuję w obiec niej,a ja nie mam zamiaru się jej uprzykrzać-powiedział i trochę posmutniał
-Kwiat weź się w garść przecież widzę jak na Ciebie patrzy ty też jej się podobasz.Zrób ten pierwszy krok nie pożałujesz -gdy tylko skończyłam wypowiadać te słowa do sali weszła pielęgniarka
-Dzień dobry,nie chcę państwu przeszkadzać ale muszę zmienić opatrunek....


Hej miśki przepraszam za swoją długą nie obecność ale wiecie szkoła,szkoła i jeszcze raz szkoła.
Mam nadzieję że rozdział wam się spodoba,wiem że rozdział jest krótki ale postaram się aby następny był dłuższy i ciekawszy.Miśki ja uciekam.Udanego czytania Sandra :)

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 16

             # Amelia

To ja powinnam być na jego miejscu. Czemu tak się musiało stać? Gdybym była uważniejsza do niczego by nie doszło. Do mojej głowy dochodziły tylko komendy: ,,Załaduj 300J'' ,,Ładowanie'' ,,Odsunąć się'' ,,Defibrylacja''. Widziałam jak lekarz stara się go uratować. Po dwóch minutach do moich uszu dotarły słowa ,,Jest tętno, puls też jest'' ,,Mamy go''. W tym momencie z sali wyszedł lekarz, a zaraz za nim pielęgniarka ze sprzętem reanimacyjnym. Lekarz podszedł do rodziców Dawida. Podbiegłam do nich, żeby lepiej usłyszeć o czym rozmawiają:
- Czy syn ma jakieś problemy z sercem? - zapytał lekarz.
- Ma sztuczną zastawkę. Co z nim? - odpowiedział tata Dawida. 
- Podczas zderzenia z samochodem doszło do naładowania elektrycznego zastawki. Przez to doszło do zatrzymania akcji serca. W której komorze znajduje się zastawka?
- Prawej. Powie doktor w końcu co jest Dawidowi?
Wtedy zrozumiałam do czego zmierza ta rozmowa.
- Panie doktorze czy on może mieć tachykardia? - zapytałam.
- A pani jest kim z rodziny?
- N.... - miałam powiedzieć, że niestety nie, lecz przerwał mi tata Dawida.
- Tak Amelia jest jego kuzynką - powiedział lekarzowi.
- Droga Amelio, najbliższe dwadzieścia cztery godziny są najważniejsze. Więcej nie mogę ci powiedzieć, bo jeszcze nic nie wiadomo.
- Tak wiem. Uczyłam się medycyny, lecz z pytań, które pan doktor zadaje wynika, że przypuszcza pan tachykardia mam rację?
- Bardzo mądra z ciebie dziewczyna. Tak przypuszczam, ale to tylko moje domysły.
- Czy można się z nim teraz spotkać? - zapytałam z nadzieją.
- Wiesz, że nie można go teraz przemęczać.
- Obiecuję, że to nie potrwa długo - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- No dobrze, ale tak jak mówiłem nie za długo.
- Dziękuje bardzo panie doktorze, do widzenia.
- Do zobaczenia - powiedział i oddalił się.
- Idź do niego. On cię teraz potrzebuje - usłyszałam głos mamy Dawida.
- A państwo nie chcą iść? To wasz syn.
- Poczekamy, ciebie potrzebuje bardziej.
- Dziękuje, a dlaczego pan przy tym lekarzu skłamał?
- Dawid prosił nas, żebyśmy, jeśli będzie taka potrzeba, powiedzieli, że jesteś z rodziny - wyjaśnił ojciec chłopaka.
- Dlaczego? - Nie rozumiałam.
- Bo mu na tobie zależy. A teraz idź - ponagliła mnie mama bruneta.
- Już idę.

Uległam, w końcu dorosłych trzeba słuchać. Weszłam do sali, a moim oczom ukazały się cztery łóżka. Trzy z nich były wolne, a na ostatnim leżał brunet. Do jego klatki piersiowej były podłączone diody , dzięki którym lekarz mógł na ekg odczytać jego pracę serca. Na twarzy miał maskę tlenową i był przeraźliwie blady. Był przykryty od pasa w dół, a klatka piersiowa była owinięta bandażem, na którym widniały plamy krwi. Znów dopadły mnie wyrzuty sumienia. Poczułam, że w kącikach oczu zbierają mi się łzy. Zacisnęłam zęby i zamrugałam kilka razy nie pozwalając im ścieknąć na policzki. Musiałam być silna.
- Cześć - powiedziałam cicho stając koło łóżka. Dawid odwrócił się w moją stronę, a ja spuściłam głowę. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy.
- Cieszę się, że przyszłaś - powiedział słabo, prawie szeptem.
- Usiądziesz? - zapytał wskazując na krzesło obok łóżka. Niepewnie zajęłam miejsce.
- Przepraszam, ja... - przerwałam czując jak głos mi drży. Gdybym powiedziała jeszcze słowo pewnie bym się rozpłakała. 
- Nie masz za co Ami. To wszystko co się stało to nie twoja wina - brunet próbował mnie pocieszyć. 
- Nieprawda. Gdyby nie moja głupota nie leżałbyś tu teraz. Och, Dawid... - Chłopak spróbował złapać mnie za rękę, ale ja szybko ją zabrałam. Nie byłam w stanie dłużej powstrzymać łez.
- Przepraszam - powiedziałam i wybiegłam z sali. Wyminęłam zdziwionych rodziców Dawida i wpadłam prosto w ramiona Saszan. Spojrzałam na jej twarz i ujrzałam tam zdezorientowanie. Przytuliłam się do niej mocno o zaczęłam szlochać. Czerwonowłosa bez słowa oddała uścisk. Nie zliczę ile razy już dzisiaj płakałam. Byłam wykończona tym dniem. Dziewczyna zaprowadziła mnie do mojej sali, a ja położyłam się na łóżku. Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.
                          
*Dawid*
Pierwszym co dotarło do mojego mózgu był irytujący dźwięk pikania. Miałem wrażenie, że zaraz rozsadzi mi głowę. Po chwili poczułem przeszywający ból. Promieniował z klatki piersiowej do każdej komórki ciała. Do mojego mózgu przedarł się głos uspokajający głos. Nie byłem w wstanie rozróżnić słów. Starałem się skupić na tym głosie ignorując pikanie. Po chwili byłem już wstanie rozróżnić głos należący do mojej mamy. Skupiłem się ma tym, aby unieść powieki, które były ciężkie jak ołów. Po kilku próbach udało się. Oślepiła mnie biel panująca w pomieszczeniu. 
- Skarbie jak się czujesz? - Odwróciłem głowę i zobaczyłem mamę siedzącą na krześle obok łóżka. Co ona tu robiła? 
- Cześć mamo. Co to tu robisz? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Jak tylko się dowiedzieliśmy co się stało od razu tu z tatą przyjechaliśmy. Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie - powiedziała patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem. Poczułem jak łapie mnie za rękę.
- Wszystko mnie boli - jęknąłem. W tym momencie do sali wszedł tata. Po chwili przypomniałem sobie dlaczego tu jestem. 
- Co z Amelią? - zapytałem.
- Nic jej nie jest. Nie martw się - powiedziała uspokajająco mama. Odetchnąłem z ulgą.
- Chcę ją zobaczyć - powiedziałem zdecydowanie.
- Lekarz powiedział, że...
- Chcę ją zobaczyć.
W tej chwili stało się coś dziwnego. Obraz przed oczami zaczął mi się zamazywać, a głosy rodziców słyszałem jak pod wodą. Poczułem narastający ból w klatce piersiowej. Jęknąłem z bólu i zamknąłem oczy. Chciałem, żeby to się skończyło. Po chwilo znów straciłem przytomność.
Kiedy się ocknąłem nikogo przy mnie nie było. Nikogo prócz lekarzy ze sprzętem reanimacyjnym. Na twarzy miałem coś dziwnego. Najprawdopodobniej maskę tlenową, bo czułem dodatkową porcję tlenu wypełniającą moje płuca. Nie rozumiałem co się stało. Zapytałem o to.
- Doszło u pana do zatrzymania akcji serca. Skoro już się pan obudził wykonamy podstawowe badania. Jak się pan czuje? - wyjaśnił lekarz. Zaczął mnie badać, a ja odpowiadałem na zadawane przez nich pytania. Kiedy już dali mi spokój odetchnąłem i spojrzałem w sufit. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do sali. Odwróciłem głowę i zobaczyłem Amelię.
- Cześć - powiedziała cicho. Musiałem się wysilić, żeby ją usłyszeć.
- Cieszę się, że przyszłaś - rzekłem ciszej niż ona. Nie sądziłem, że mam taki słaby głos. - Usiądziesz? - zapytałem wskazując na krzesło. Dziewczyna usiadła na samym brzegu jakby się czegoś bała. 
- Przepraszam, ja... - powiedziała drżącym głosem.
- Nie masz za co Ami. To wszystko co się stało to nie twoja wina - powiedziałem starając się ją pocieszyć. 
- Nieprawda. Gdyby nie moja głupota nie leżałbyś tu teraz. Och, Dawid... - Nie wiem co mnie podkusiło, ale wyciągnąłem rękę, aby złapać ją za dłoń. I to był błąd. Dziewczyna cofnęła rękę i powiedziała ze łzami w oczach
- Przepraszam - Po chwili wybiegła z sali. Westchnąłem zdziwiony. Nie chciałem, żeby płakała. Próbowałem ją tylko pocieszyć. W jej oczach widać było przygniatające ją poczucie winy. Niepotrzebnie się tak zamartwiała. Nie obwiniałem ją o ten wypadek. W ogóle nie przyszło mi do głowy, żeby to zrobić. Amelia była taka krucha, delikatna, urocza, miała bardzo dobre serce. Nie do twarzy jej było ze smutkiem. Miała taki cudowny uśmiech obejmujący oczy. Jej oczy. Miały piękny kształt migdałów o kolorze głębokiej zieleni. Zawsze jak w nie patrzyłem tonąłem w niej, pochłaniała mnie całego. Na dodatek zawsze jak się śmiała były w nich takie cudne iskierki. Zaraz o czym ja myślę. Amelia była, jest i będzie moją przyjaciółką. A nawet gdybym chciał ona na pewno nie czuje do mnie nic więcej. Pomimo tylu przespanych godzin znów ogarnęła mnie senność. Zamknąłem oczy i odpłynąłem w krainę zielonego nieba usianego błyszczącymi gwiazdami.


*Amelia*
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. To nie był mój pokój w hotelu. Po chwili przypomniałam sobie wszystkie zdarzenia z wczorajszego dnia. Samochód, Dawid odpychający mnie, szpital, badania, rozmowa z Majką, mama, Saszan, Dawid bliski śmierci, jego rodzice i ta okropna rozmowa. O ile można to nazwać rozmową. Mogę się założyć, że nawet minuty nie spędziłam z chłopakiem nim uciekłam. Zrobiłam z siebie kompletną idiotkę. Co mną kierowało? Dlaczego tak zareagowałam? Te myśli nie dawały mi spokoju. 
- Dzień dobry. Jak się pani czuje? - zapytał lekarz wchodząc do sali.
- Bardzo dobrze. Mogę dzisiaj wyjść? - Miałam nadzieję, że powie "tak". Nie chciałam już dużej tu tkwić. Szpital zawsze powodował u mnie smutek. Ten przygnębiający biały kolor ścian i grobowa cisza w oczekiwaniu na diagnozę, która może zmienić czyjeś życie.
- Tak. Pani wyniki są bardzo dobre. Nie ma pani żadnych poważniejszych ran prócz paru siniaków. Za parę minut przygotujemy wypis. 
Ucieszyłam się kiedy to usłyszałam. Po chwili zdałam siebie sprawę, że spałam w ubraniu. Przyłożyłam rękę do ust i chuchnęłam. Mój oddech nie był zachęcający.
- Proszę pana - Zatrzymałam lekarza, który właśnie wychodził z sali. - Gdzie mogłabym się odświeżyć? 
Mężczyzna wskazał mi drzwi po lewo. Podziękowałam i zaraz się tam udałam. Kiedy zeszłam z łóżka zobaczyłam, że stoi pod nim jakaś torba. Wyciągnęłam ją i zaczęłam sprawdzać co się w niej znajduje. Szczoteczka do zębów, grzebień, ubranie na zmianę. Byłam pewna, że to moja mama ją przyniosła. Jest taka kochana, pomyślała o wszystkim. Kiedy już się odświeżyłam i przebrałam zadzwoniłam do Saszan. Powiedziałam jej, że dzisiaj wychodzę i żeby po mnie przyjechała. Odłożyłam telefon i usiadłam na łóżku. Zaczęłam rozmyślać co też ze sobą począć. Zostać w Anglii czy wrócić do Polski? Z jednej strony nie mogłam zostawić Dawida w takiej sytuacji, a z drugiej nie byłam nawet w stanie przebywać w tym samym pomieszczeniu co on. Miałam mętlik w głowie. Nie rozumiałam siebie, swoich uczuć, niczego. Po paru minutach w drzwiach ukazała się moja mama.
- Cześć Ami. Gotowa? - spytała biorąc torbę. Kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę wyjścia. Przed drzwiami zobaczyłam Saszan rozmawiającą z jakimś nieznanym mi mężczyzną. 
- Hej Ami. Pozwól, że ci przedstawię, Igor Pilewicz mój i Dawida menadżer - powiedziała dziewczyna kiedy mnie zobaczyła.
- Miło mi - powiedziałam podając mu rękę. 
- Przyszliśmy porozmawiać z Dawidem. Idziesz z nami? - zapytała Saszan. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie chciałam iść do Dawida, ale jak miałam im to powiedzieć?
- Wiecie co, nie mogę teraz. Poza tym pewnie macie ważne rzeczy do obgadania związane z płytą. Nie będę przeszkadzać - powiedziałam wymyśloną na poczekaniu wymówkę. 
- Wcale nie będziesz przeszkadzać - zaprzeczyła Saszan. Wysłałam jej groźne spojrzenie. Po chwili stwierdziła, że lepiej będzie jak wrócę do domu i odeszła razem z Igorem. Ja z mamą ruszyłyśmy do hotelu. Po paru minutach znajdowałam się już w pokoju. Mama poszła załatwić coś z obsługą, a ja chciałam się rozpakować. Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a. Wzięłam telefon do ręki i przeczytałam go. Po chwili upuściłam komórkę, która z brzdękiem uderzyła o podłogę i usiadłam ciężko na ziemi. Ukryłam twarz w dłoniach. Chciałam, zęby to wszystko się skończyło, żebym wreszcie mogła żyć spokojnie i być szczęśliwa. Czy proszę o aż tak wiele? Na pękniętym wyświetlaczu widniała wiadomość od prywatnego numeru "Nie uciekniesz mi tak łatwo. Albo będziesz moja, albo Twoje życie zamieni się w piekło"...









__________________________________________________________________________
Słowniczek : 

*Tachykardia (częstoskurcz) – przyspieszenie akcji serca powyżej 100 uderzeń na minutę. Tachykardia nie zawsze jest objawem choroby serca. Najczęściej akcja serca przyspiesza wskutek zdenerwowania lub wysiłku fizycznego (tachykardia zatokowa).



Hejka kochani i jak wam się podoba nowy rozdział ?
Nowość ! Pod rozdziałami będzie słowniczek.Ponieważ uwielbiam medycynę i piszę z punktu medycznego a nie wszyscy nie będą wiedzieć o czym piszę będzie słowniczek :D

Hej kochani. Dzisiaj prócz Sandry jeszcze ja coś od siebie napiszę. Wiem, że mój styl pisania nie jest idealny i staram się go poprawić. Ale żeby coś poprawić trzeba wiedzieć co. Byłabym wdzięczna gdyby wszyscy co przeczytają ten rozdział SZCZERZE napisali co o nim myślą. Dziękuję za uwagę. Mila J




czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 15

*Dawid*

To co zobaczyłem po wyjściu z McDonalda zmroziło mi krew w żyłach. Amelia stała na środku drogi, a w jej stronę jechał rozpędzony samochód. To było pewne, że pojazd nie zdąży zahamować na czas. Zacząłem biec w jej stronę, a wszystko co miałem w rękach upadło na ziemię zamieniając się w bezkształtną papkę.
- Amelia! - krzyknąłem popychając przypadkowych przechodniów, aby jak najszybciej dostać się do dziewczyny. Szatynka odwróciła się i z przerażeniem spojrzała na samochód. W ostatniej chwili odepchnąłem ją na bok. Kiedy samochód uderzył w moje ciało poczułem niewyobrażalny ból i z jękiem upadłem na ziemię. Przed uchylone powieki zobaczyłem jeszcze nieznajomych ludzi pochylających się nade mną po czym mój umysł zalała ciemność. 


*Amelia*

Co się stało? W jednej chwili stałam na środku ulicy, a teraz leżałam n twardej ziemi. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na miejsce, w którym przed chwilą stałam. Ujrzałam tam Dawida leżącego w kałuży krwi. Siedziałam sparaliżowana wpatrując się w jego ciało jak zahipnotyzowana. Po chwili otrząsnęłam się i podbiegłam do bruneta. Padłam na kolana obok jego nieruchomego ciała i zaczęłam delikatnie szarpać go za rękę.
- Dawid, Dawid - powtarzałam jak w transie. Po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Nagle usłyszałam przeraźliwy ryk syren. Pewnie któryś z przechodniów wezwał pogotowie. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie i odciąga od chłopaka.
- Nie, Dawid! - krzyknęłam próbując się uwolnić z uścisku. Zaczęłam jeszcze bardziej szlochać. Usłyszałam męski głos przemawiający do mnie po angielsku. Po chwili zrozumiałam, że mężczyzna każe mi się uspokoić. Przestałam się szarpać, ale moim ciałem wciąż wstrząsał szloch kiedy patrzyłam na Dawida ułożonego przez ratowników na noszach. Po chwili kilku z nich podeszło do mnie. Nim się obejrzałam siedziałam na noszach z kołnierzem na szyi. Po chwili ruszyliśmy na sygnale w stronę szpitala. Pierwsza fala szoku już minęła. Nie krzyczałam, nie płakałam, nie szarpałam się. Siedziałam prosto i wpatrywałam się tępo w niewidzialny punkt przed sobą. Nie byłam w stanie zebrać myśli. I na tym polegał cały problem, za dużo myślałam. Gdybym była bardziej uważna i nie wlazła na tą drogę teraz siedziałabym z Dawidem w studiu nagraniowym.
Moje rozmyślania przerwali ratownicy wynoszący mnie z karetki. Po chwili leżałam na łóżku w jednej ze szpitalnych sal otoczona przez zgraję lekarzy i pielęgniarek. Czemu oni tu są? Czemu zajmują się mną, a nie umierającym Dawidem? Przecież mnie nic nie jest. Po chwili chyba lekarze doszli do tego samego wniosku, bo nagle koło mojego łóżka zrobiło się prawie pusto. Jedne z lekarzy zaczął coś do mnie mówić, a ja wpatrywałam się w niego tępym wzrokiem. Mężczyzna widząc mój stan powtórzył wolno swoją wypowiedź. Skupiłam się, żeby go zrozumieć. Mówił, że nie mam żadnych poważniejszych ran poza paroma siniakami. Ale zrobią mi jeszcze parę badań, żeby zobaczyć czy nie doszło do żadnych obrażeń wewnętrznych. Obrażeń wewnętrznych? Przecież ja tylko upadłam. Gdyby nie Dawid... Dawid! Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się co z nim. Już chciałam wstawać kiedy usłyszałam znajomy dzwonek mojego telefonu. Ze zdziwieniem zauważyłam, że wciąż znajduje się on w mojej kieszeni. Szybko go wyciągnęłam i przyłożyłam do ucha.
- Halo - powiedziałam drżącym głosem/
- Cześć Ami. Coś się stało? - Usłyszałam zaniepokojony głos Saszan. Otworzyłam usta chcąc jej odpowiedzieć, ale poczułam w gardle wielką gulę i nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Zamiast tego zaczęłam płakać.
- Jezus, Amelia co się stało? Spokojnie, uspokój się błagam. Powiedz mi wszystko na spokojnie. Ami - mówiła Saszan. Po paru minutach udało mi się trochę uspokoić. Odetchnęłam głęboko i zaczęłam jej wszystko po kolei opowiadać. Co jakiś czas przerywałam, aby powstrzymać się od szlochu. Kiedy skończyłam powiedziała, że postara się jak najszybciej przylecieć do Londynu i się rozłączyła. Gdy odłożyłam telefon wrócił lekarz i zaczęło się. Ciągali mnie na najróżniejsze badania, aby się upewnić, że na pewno nic mi nie jest. Miałam wrażenie, że zwiedziłam już wszystkie sale tego szpitala poza jedną. Wciąż nie wiedziałam co się dzieje z Dawidem. Kiedy wreszcie wróciłam do sali, w której byłam na początku wyjrzałam przez okno. Słońce zbliżało się już ku ziemi. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Miałam już kompletnie dosyć tego dnia. Chciałam, żeby okazało się, że to tylko sen. Obudzę się i pójdę razem z Dawidem do studia, aby jako pierwsza posłuchać nowych piosenek na płytę. Ale to nie był sen. A Dawid walczył o życie z mojej winy. Dlaczego żaden z lekarzy nie chce mi powiedzieć co mu jest?
Nagle usłyszałam dziewczęcy śmiech. Była to duża odmiana od szpitalnej ciszy przerywanej od czasu do czasu jękami rannych. Otworzyłam oczy i zobaczyłam dziewczynę leżącą na łóżku obok. Nie tylko to, że się śmiała, ale i cała jej osoba wyróżniała się w tym ponurym miejscu. Miała niebieskie, proste włosy za ramiona i mocny makijaż. Oczy podkreślone czarną kredką oraz krwisto czerwoną szminkę na ustach. Spod skórzanej kurtki wystawała pomarańczowa bluzka gdzie nie gdzie poplamiona krwią. Na rękach miała niezliczoną ilość srebrnych bransoletek. Dżinsy były całe podziurawione, a prawa nogawka całkowicie podarta. Odsłaniała dużą ranę na nodze. 
- Cześć - powiedziała zauważając, że na nią patrzę. - Jestem Majka. 
- Majka? Jesteś Polką? - zapytałam trochę się ożywiając. 
- Tak, a ty? - spytała sprawdzając coś na telefonie.
- Też. Mam na imię Amelia.
- Fajnie - powiedziała niewzruszona. 
- Co ci się stało? - zapytałam wskazując na jej nogę.
- To -powiedziała także na nią zerkając. - A nic. Mały wypadek na skuterze. 
Odgarnęła włosy za ucho, a ja zauważyłam, że całą małżowinę ma ozdobioną kolczykami
- Przykro mi z powodu twojego chłopaka - powiedziała patrząc na mnie współczująco.
- Chłopaka? - powiedziałam otwierając szeroko oczy.
- No tak. Wydawało mi się, że jesteście razem. Widziałam ten wypadek. Bardzo dramatycznie zareagowałaś. 
- To wcale nie jest mój chłopak. My się tylko przyjaźnimy - zaprzeczyłam szybko.
- Na pewno - powiedziała Majka bez przekonania. Chciałam jej coś powiedzieć, ale w tej chwili lekarze zabrali ją, aby zbadać jej nogę. Położyłam się na plecach i spojrzałam na sufit myśląc zawzięcie o tym co powiedziała dziewczyna. Czy ja czuję coś do Dawida? Nie, na pewno nie. Wcale nie uważam, ze zareagowałam tak jakbym była jego dziewczyna. Jesteśmy przyjaciółmi, więc to chyba normalne, że się o niego martwię. Przecież to, ze tak emocjonalnie zareagowałam nie znaczy wcale, ze go kocham. A może...
Moje przemyślenia przerwało wejście osób, których najmniej bym się tu spodziewała. 
- Mama? Saszan? Co wy tu robicie? - zapytałam podpierając się na łokciach.
- Przecież powiedziałam ci, że przyjadę najszybciej jak się da - powiedziała czerwonowłosa siadając na krześle obok mojego łóżka.
- Jak się czujesz słońce? - zapytała mama siadając po mojej drugiej stronie.
- Dobrze, nic mi nie jest. A co z Dawidem? - Miałam nadzieję, ze mama odpowie mi na nurtujące mnie od paru godzin pytanie. 
- Niestety nie wiem skarbie - powiedziała ze smutkiem.
- Jego rodzice rozmawiają z lekarzem. Pewnie niedługo się wszystkiego dowiemy - wyjaśniła Saszan.
- Jego rodzice są tu? W szpitalu? O nie. Jak ja im spojrzę w oczy? Przecież przeze mnie Dawid tu jest? Co ja im powiem? "Przepraszam za to, że przeze mnie państwa syn leży w szpitalu w stanie krytycznym?" - Zaczęłam panikować i znów zaczęłam płakać. Mama przytuliła mnie i zaczęła mnie pocieszać mówiąc, ze to nie moja wina.
- Chcę go zobaczyć - powiedziałam zdecydowanie po paru minutach. Wstałam z łóżka nie zważając na protesty mamy i Saszan i wyszłam z sali. Zapytałam się pielęgniarki czy wie, w której sali leży Dawid i wskazała mi ostatnie drzwi na prawo. Ruszyłam w tamtą stronę na miękkich nogach. Byłam pewna, że będą tam rodzice Dawida. Kiedy znalazłam już salę wyjrzałam przez okno w ścianie. Miałam rację, byli tam. Odetchnęłam głęboko i weszłam niepewnie do środka ze spuszczoną głową. Zanim jeszcze podeszłam do łóżka usłyszałam nieprzyjemny ciągły dźwięk. Lekarz wbiegł do sali przewracając mnie. Pielęgniarki wyprowadziły z sali mnie oraz rodziców Dawida. Nie wiedziałam co się dzieje. Nagle zrobiło się straszne zamieszanie. Z tej całej plątaniny słów usłyszałam jak jeden z lekarzy krzyczy "Zatrzymanie akcji serca"...


_______________________________

Witajcie czytelnicy. Oto i jest następny rozdział. Jest on... 15. WOW. Taka była moja reakcja jak się skapnęłam, który to już. Nieźle, nieźle, a będzie lepiej. Z Sandrą mamy zamiar się rozwijać i trochę czasu minie nim ten blog zakończy swoją działalność. Przynajmniej mam taką nadzieję, bo kto wie co dla nas los zaplanuje. A na chwilę obecną mam nadzieję, że rozdział się wam podobał. 


wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 14

* Janja *





,,Ostatnio piosenkarz Dawid Kwiatkowski odwiedził Wielką Brytanię, aby podpisać kontrakt płytowy z tamtejszą wytwórnią. Widziany był tam ostatnio z tajemniczą szatynką. Niby nic takiego gdyby nie to, że spacerowali trzymając się za ręce. Czyżby rodził nam się nowy romans?''

Stałam wpatrując się w telewizor, na którym widniał już następny teledysk. Szybko sięgnęłam po telefon i po raz kolejny wybrałam numer Dawida. Jeżeli to prawda, że Amelia jest jego dziewczyną musi mi o tym opowiedzieć. Uśmiechnęłam się chytrze. Ale najpierw musi zapłacić za to, że nie odbierał ode mnie telefonu. 



* Dawid *




Schodząc z karuzeli rzucił mi się w oczy stragan z watą cukrową. Pociągnąłem Amelię za rękę i pobiegłem w tamtą stronę.
- Dawid czekaj, w głowie mi się kręci! - krzyknęłam Ami śmiejąc się jednocześnie. Odwróciłem się i przyjrzałem się jej uważnie. Ona także spojrzała się na mnie. Miała rozwiane włosy, a w oczach widać było radosne iskierki. Różowe, pełne usta wygięte były w uśmiechu, który ukazywał białe, proste zęby. Była piękna. Zaczęliśmy się śmiać sami nie wiedząc z czego. Ludzie patrzyli się na nas jak na idiotów, ale nie przeszkadzało mi to. Nagle usłyszałem piosenkę Rihanny.
- Dawid, telefon ci dzwoni - powiedziała Ami. Zrobiłem zdziwioną minę. Po chwili zdałem sobie sprawę, że piosenka wydobywa się z mojej kieszeni. Szybko wyciągnąłem telefon i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Halo - powiedziałem przykładając telefon do ucha.
- Dawid? Nareszcie! Od paru godzin próbuję się do ciebie dodzwonić! Kiedy ty w końcu zaczniesz odbierać telefon?! Martwiłam się, że coś ci się stało! - zaczęła na mnie krzyczeć Janja bez żadnego przywitania.
- Spokojnie, nic mi nie jest. Jestem w Hyde Park z Ami i mało słychać - zacząłem się tłumaczyć. 
- Z Ami? Jesteście na randce? - Zainteresowała się.
Na randce? Skąd jej wpadł do głowy tak głupi pomysł? Od razu zacząłem temu zaprzeczać. Janja wyjaśniła mi, że w telewizji pojawiły się plotki o moim domniemanym związku z Amelią. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym wróciłem do przyjaciółki.
- Z kim rozmawiałeś? - spytała.
- Z Janją - odpowiedziałem i opowiedziałem jej o tym co usłyszałem od ciemnej brunetki. Razem zaczęliśmy się z tego śmiać. Jak już się opanowaliśmy podeszliśmy do straganu i kupiliśmy watę cukrową. W Hyde Parku było tyle atrakcji, że siedzieliśmy tam do wieczora. Około godziny dwudziestej drugiej wróciliśmy do hotelu.


* Amelia *



Po wejściu do pokoju od razu skierowałam się w stronę łazienki, aby wziąć prysznic. Kiedy wróciłam już ubrana w piżamę położyłam się na łóżku z zamiarem poczytania książki. Kiedy sięgałam po książkę w pokoju rozległ się dźwięk oznajmiający przyjście sms-a. W tym samym momencie mój wyświetlacz rozjaśnił się dając znak, że to do mnie przyszła wiadomość. Pomachałam telefonem dając znać Dawidowi, który już sięgał po swój. To co przeczytałam zmroziło mi krew w żyłach. Treść sms-a brzmiała "Lepiej uważaj, bo może przytrafić Ci się wypadek". Cała krew odpłynęła z mojej twarzy.
- Coś się stało? - Zaniepokoił się Dawid.
- Nie wszystko w porządku - odpowiedziałam odkładając telefon na miejsce.
- Na pewno? Jesteś strasznie blada.
- Głowa mnie rozbolała. Chyba już pójdę spać - wymyśliłam na poczekaniu. Dawid tylko pokiwał głową. Przykryłam się kołdrą i zamknęłam oczy. Usłyszałam jeszcze jak Dawid podchodzi do mnie i całuje w policzek a następnie gasi światło i sam się kładzie. Po paru minutach usłyszałam jego równy oddech. Odczekałam jeszcze trochę, żeby mieć pewność, że usnął. Wstałam z łóżka, założyłam kapcie oraz szlafrok i wyszłam na balkon najciszej jak tylko mogłam, aby nie obudzić Dawida. Oparłam się o barierkę i dałam upust swoim emocjom. Po moich policzkach zaczęły lecieć słone łzy. Bałam się. Coraz bardziej zaczynałam się bać tego człowieka, który wysyłał mi te wszystkie liściki i sms-y. Co ja mu takiego zrobiłam? Mieszkam w Polsce niecały miesiąc, a już zdążyłam komuś podpaść. Po cichu wróciłam do pokoju i podeszłam do rzeczy Dawida. Zaczęłam przeszukiwać jego kieszenie aż w końcu znalazłam to czego szukałam. Z nową zdobyczą wróciłam na balkon. Oparłam się o balustradę i wyjęłam jednego papierosa. Zawahałam się przed zapaleniem go. Nigdy wcześniej nie paliłam i nie miałam zamiaru. Nie wiem co mnie podkusiło. Już chciałam zawrócić kiedy znowu zalała mnie fala smutku spowodowana wiadomością, którą dostałam parę godzin temu. Niewiele myśląc zapaliłam papierosa i włożyłam go sobie do ust. Mocno się zaciągnęłam, a po chwili zaczęłam kaszleć kiedy dym dostał się do moich płuc. Upadłam na kolana znów zanosząc się płaczem. Miałam nadzieję, że mój szloch nie obudzi Dawida. Nie wiem jak długo przebywałam na balkonie. W pewnym momencie zrobiło mi się zimno i wyczerpana płaczem postanowiłam wrócić do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i jak tylko moja głowa dotknęła poduszki odpłynęłam do krainy Morfeusza.
- Ami, Ami wstawaj - Poczułam jak ktoś delikatnie szarpie mnie za ramię. Niechętnie uchyliłam powieki i ujrzałam nad sobą Dawida. Wciąż byłam zmęczona. Czułam się jakby od momentu, w którym przyłożyłam głowę do poduszki minęła sekunda, a nie parę godzin. Przykryłam głowę kołdrą z nadzieją, że Kwiatkowski da mi spokój.
- Ami niedługo powinienem być w wytwórni, a nie chcę cię zostawić samej - powiedział brunet. To miłe, że tak się o mnie martwi. Niechętnie wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki, żeby się trochę ogarnąć. Kiedy już tam spojrzałam w lustro i zamarłam. Wyglądałam okropnie. Blada cera, zaczerwienione oczy i fioletowe sińce pod nimi. Nałożyłam grubą warstwę makijażu, żeby jakoś to ukryć. Przebrałam się w rzeczy, które na szybko wyjęłam idąc po omacku do łazienki.
Kiedy wyszłam Dawid już stał przy drzwiach. Postanowiliśmy, że śniadanie zjemy po drodze w jakiejś restauracji. Po pięciu minutach drogi zobaczyliśmy McDonald.
- Bierzemy na wynos? - zapytał mnie Dawid. W odpowiedzi pokiwałam głową. Chłopak pobiegł zamówić jedzenie, a ja ruszyłam dalej. Szłam bardzo wolno więc miałam pewność, że mnie dogoni. Powróciłam myślami do wiadomości, którą dostałam zeszłego wieczoru. Cały czas zastanawiałam się kto to wysłał. Nie dawało mi to spokoju.
- Amelia! - Usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię. Odwróciłam głowę i zobaczyłam samochód pędzący w moją stronę...



_______________________________________

Cześć. Nazywam się Mila (nie to nie jest imię, znajomi tak na mnie mówią) i razem z Sandrą będę prowadziła tego bloga. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z blogowaniem ponieważ wszystkie moje twory lądowały w przysłowiowej szufladzie. Mam nadzieję, że moje rozdziały spodobają wam się tak samo jak Sandry. To chyba tyle, nie mam pojęcia co mogłabym jeszcze napisać. W takim razie pozostaje mi tylko pożegnać się i mieć nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Do następnego rozdziału :)

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 13

# Amelia #


Po kilkukrotnym przesłuchaniu tego utworu zakochałam się w głosie Dawida. Oczywiście nie obyło się bez kilka krotnego upominania ze strony mamy, że mam ściszyć muzykę. Zeszłam do kuchni, wzięłam kubek kawy i poszłam do swojego pokoju. Znów spojrzałam na karteczkę, którą dostałam ubiegłego dnia.

"Czemu kłamiesz? Myślisz, że się nie do wiem. Nie kłam, bo skończy się to źle..."

Kto to mógł napisać? Powoli zaczynam się obawiać, że ktoś naprawdę chce mi zrobić krzywdę. Nie powiem tego Dawidowi, bo na pewno się zdenerwuje. Wiem, że to głupie, powinnam mu powiedzieć, ale nie zrobię tego. Okłamać go? Nie, nie okłamię go. Po prostu jak się zapyta to przemilczę tą kwestię. Wyjrzałam przez okno i westchnęłam. Chwilę później poczułam jak telefon w mojej kieszeni wibruje. Szybko wyjęłam go i przeczytałam sms-a.

D: Hej Ami. Jak się czujesz?
A: Hej, dobrze a ty?
D: Dobrze. Co robisz
A: Nic, a ty?
D: Jadę do ciebie. Ubierz się, mam zamiar ci coś pokazać
A: Spoczko
Szybko ubrałam się w to I zeszłam do kuchni. Mama spojrzała się na mnie i zapytała:
- Gdzieś wychodzisz?
- Tak z Dawidem, ale nie wiem gdzie - odparłam. Skinęła głową i powróciła do czytania jakiejś książki. Niecałe dziesięć minut później usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko je otworzyłam i moim oczom ukazał się Dawid.
- Hej mała. Gotowa? - zapytał.
- Hej, jasne - odparłam. Chwycił mnie za rękę i poprowadził do auta. Otworzył przede mną drzwi jak dżentelmen. Kiedy wsiadłam zamknął je i szybko wsiadł do samochodu. Odpalił go i chwilę potem już jechaliśmy.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam zaciekawiona,
- Co Pani powie na małą wyprawę do Londynu? - powiedział. Spojrzałam się na niego zaskoczona. Nie wiedziałam czy żartuje czy mówi serio.
- Chyba sobie żartujesz.
- Nie mówię całkiem serio.
- Dawid same bilety na samolot kosztują nie mało. To jest za drogie. Nie zgadzam się - Spojrzał się na mnie, uśmiechnął się i powiedział:
- Spokojnie Ami. Po pierwsze nie jedziemy tam tylko rekreacyjnie. Syco Music chce podpisać ze mną kontrakt na płytę. Miała ze mną jechać Saszan ale nie może z powodu koncertu, dlatego chce żebyś ty pojechała ze mną. Poza tym polecimy prywatnym odrzutowcem - Nie wiedziałam co powiedzieć. Z jednej strony czułam się zachwycona, że Dawid chce mnie zabrać ze sobą, z drugiej jednak nie chciałam, żeby ktokolwiek mówił, że przyjaźnie się z nim dla kasy. Ale bagno, co?
- Dobra ale jedne warunek - powiedziałam po chwili namysłu.
- Jaki?
- Nie kupisz mi nic w Londynie.
- No wiesz ranisz tym mnie. Mógłbym ci kupić cały świat a ty nie chcesz nawet małej rzeczy.
- Wiem i dlatego cię hamuję - Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.  Dawid to dość ciekawa osoba do tego świetny kierowca.




# Dawid # 



Dziewczyna ma niezwykłe poczucie humoru. Podoba mi się jej sposób bycia i w ogóle wszystko. Wiedziałem, że trochę jej zejdzie zanim przywyknie do "mojego i Saszan życia". Najbardziej podobała mi się jej mina kiedy zobaczyła odrzutowiec. Spojrzałem się na nią ukradkiem. Była zachwycona widokiem z odrzutowca. Pamiętam jak pierwszy raz nim leciałem. Pewnie wyglądałem tak samo. Teraz to dla mnie nic, ale dla niej wielkie przeżycie. Zapamięta go na długo, tak samo jak ja zapamiętam jej wyraz twarzy.
- Wszystko dobrze? - zapytałem.
- Tak - odparła i się uśmiechnęła. Ma cudowny uśmiech, stwierdziłem.


# 3 godziny później #


- A więc panie Dawidzie proponujemy umowę na cztery płyty, przy zarobku czterdzieści tysięcy funtów - powiedział Simon.
- A co wy będziecie z tego mieli? - zapytałem podejrzliwie.
- Po pierwsze wyłączność jeśli chodzi o sprzedawanie płyt, po drugie satysfakcję z tego, że to dzięki nam pan zaszedł tak daleko, po trzecie jedną czwartą zysków ze sprzedanych płyt. Co pan na to? - Simonowi wyraźnie zależało na podpisaniu tej umowy. Musiałem to sobie poukładać i prze kalkulować wszystko. Ami siedziała w fotelu w ciszy patrząc cię na mnie. Kurde ja tak nie potrafię.
- Zarobi pan sześć razy więcej niż w Polsce. Za jeden koncert wyjdzie panu około dwadzieścia cztery tysiące funtów - powiedziała Amielia. Szybko umiała kalkulować. Miała rację. Zarobię więcej niż w Polsce i do dużo. Spojrzałem na Simona.
- Wchodzę w to - powiedziałem. Dał mi do podpisania jakieś papiery. Przeczytałem je, żeby nie było, że podpisuję coś bez przeczytania tego.
- A więc od jutra zaczynamy nagrywać płytę. Widzimy się równo o dziesiątej. Do widzenia - powiedział Simon. Chwyciłem Amelię za rękę i wyszliśmy z biura, nareszcie odetchnąłem z ulgą mogłem teraz wziąć Ami na spacer po Londynie przeszliśmy kilka przecznic i znaleźliśmy się przed Hyde Park jednym z największych wesołych miasteczek w Anglii
- Chyba nie chcesz ze mną pójść na kolejkę górską
- A czemu nie?
- Boję się ich - powiedziała a ja przytuliłem ją do siebie, kupiłem bilety i po chwili oboje śmialiśmy się jeżdżąc w kółko na karuzeli



# Janja #


Od 3 godzin próbuję się dodzwonić do Dawida i nic tak jak by zapomniał telefon no kurczę chciała bym wiedzieć jak poszło mu na tej rozmowie z Simonem po za tym jestem ciekawa jak tam z tą jego nową znajomą Ami, dużo o niej mówi ale ani razu nie miałam okazji jej zobaczyć a co dopiero z nią porozmawiać. Eh musi być fajna skoro Dawid zabrał ją na tą rozmowę, zobaczmy, choć ciągle martwi mnie to że Dawid nie odbiera nigdy tak nie rozbił
- Co cię martwi? - spytał się Wiktor mój wierny przyjaciel, od zawsze się przyjaźniliśmy więc nie jestem zdziwiona że od razu rozpoznał że coś jest nie tak
- Dawid nie odbiera, boję się że coś mu się stało
- Jan spokojnie jest dorosły da sobie radę - miał rację Dawid nie był dzieckiem ale nie przekonywało to mnie nadal się o niego martwiłam, widząc mój stan Wik włączył telewizor i puścił jakiś film, poszedł po popcorn kiedy wracał do salonu przerwano film a my usłyszeliśmy:
- Szanowni Państwo przerywamy film by podać informację Dawid Kwiatkowski Polski piosenkarz...




_______________________ 


Hej Kochani :) I jest kolejny rozdział ;)
Mam nadzieję że wam się podoba? 
Wybaczcie za nieobecność ale miałam dużo spraw na głowie i dopiero 
teraz mogłam siąść i napisać kolejny rozdział
Nie wiem kiedy pojawi się następny
planuję dodać go w czwartek ale nie wiem czy się wyrobię 
No to do zobaczenia <3 


piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 12

# Adam #

Byłem wku*wiony na tą całą Amelię. Jak ona mogła mnie tak bezczelnie okłamać. Powiedziała, że z nikim się nie umawia. To niby kim jest ten pe*ał, który cały czas siedzi u niej w domu? Mam tego wszystkiego dosyć. Wku*wiony wziąłem papierosy i wybiegłem z pokoju. Zbiegłem ze schodów, trzasnąłem drzwiami i wyciągnąłem tą je*aną zapalniczkę. Zapaliłem papierosa. Wyciągnąłem kartkę, którą miałem w kieszeni, napisałem na niej co czuję i schowałem ją z powrotem.
- Ja pie*dole, ku*wa mać, mam tej zdzi*y dosyć! Zniszczę jej to cudowne życie! - krzyknąłem na cały głos.
- Ej młody może tak hamuj się ze słowami - odparł mi jakiś starszy pan.
- Odwal się stary dziadzie - od powiedziałem mu. Trochę się już uspokoiłem. Wróciłem do domu. Włączyłem kompa i zacząłem czatować z moim najlepszym ziomkiem, Miłoszem.

A: Siema stary.
M: Siemka. Co jest Adaś?
A: Poznałem zaje*istą laskę, chciałem się z nią umówić a ona ku*wa powiedziała mi, że z nikim się nie umawia po czym spotyka się z jakimś pe*ałem, który ubiera się w cichy z lumpeksu.
M: Ciężka sprawa, ale wiesz według mnie powinieneś ją olać. I tak będzie chodzić z tym lamusem.
A: Serio taka laska


i ty mi mówisz, że mam ją olać? Czy ty masz nie równo pod sufitem stary?
M: Nie mówiłeś, że taka laska cię odrzuca.
A: Dzięki za pocieszenie.
M: No sorry chciałeś szczerą odpowiedź to masz.
A: Wiesz co muszę spadać starzy się dobijają.
M: Siema ziom.

Nie chciało mi się z nim dłużej pisać. W końcu uznałem, że jak wymyślę jakąś bajkę o moich rodzicach to szybko zakończymy tę nieudaną rozmowę. Podziałało. Byłem ciekaw, która jest godzina. Wziąłem telefon z komody i włączyłem wyświetlacz. Była dwudziesta druga. Uznałem, że jest późno więc położyłem się do łóżka i włączyłem muzykę. Nie wiem kiedy zasnąłem.

# Amelia #

Po ciężkiej nie przespanej nocy ubrałam się, zeszłam na dół, zjadłam śniadanie i sprzątnęłam dom. Kiedy skończyłam wzięłam laptopa i weszłam na Facebook'a. Pierwsze  co rzuciło mi się w oczy był post z jakimś utworem. Włączyłam go i doznałam szoku. Przecież to Dawid. Utwór nazywał się "Jak to?:. Szybko wpadł mi w ucho. Napisałam komentarz pod postem i ściągnęłam sobie ten utwór na telefon.




Kochani przepraszam że taki krótki ale wiecie przygotowana do świąt.Ale obiecuje że po świętach wynagrodzić wam to dłuższy i ciekawszym rozdziałem.Zdrowy wesołych świąt ; )

środa, 10 grudnia 2014

Rozdział 11

# Amelia#

Wystraszyłam się i to bardzo. Nikogo innego prócz Dawida tu nie było. On to napisał?
Nie, nie uwierzę w to nigdy. Położyłam kartkę na stole i zastanawiałam się czemu ktoś chce mnie wystraszyć. Nie, to nie ma sensu, przecież nic nie zrobiłam. Komu podpadłam?
- Ami co się stało? - zapytała mama wchodząc do pokoju.
- Nic mamo - odparłam i schowałam karteczkę tak żeby jej nie zobaczyła. Spojrzała na mnie, a potem powiedziała:
- Przyniosłam Ci pranie.
- Dzięki.
- Na pewno nic się nie  stało?
- Na pewno - powiedziałam pewnym głosem.
- Niech ci będzie - uśmiechnęła się i poszła do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zamknęłam oczy. Przypomniałam sobie przeszłość. Siedziałam z Nickiem na trawniku przed moim domem w Brazylii. Graliśmy właśnie w chińczyka, kiedy na trawnik wbiegł Luck. Chłopak, któremu dałam numer telefonu. Krzyczał, że go zdradziła,m a ja prawie go nie znałam. Dokładnie tak jak Dawidowi dałam numer, dlatego tak się przejęłam, kiedy Dawid poprosił o mój numer.Nie chcę drugi raz przechodzić tego samego. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że na moim balkonie stoi Dawid. Wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi prowadzące na zewnątrz.
- Co tu robisz? - zapytałam lekko prze straszona.
- Chciałem Cię zobaczyć - odparł z rozbrajającym uśmiechem. Natychmiast wszystkie obawy zniknęły z mojej głowy.
- Wchodź - powiedziałam i wpuszczając go do środka. Chłopak usiadł na łóżku, a ja stanęłam blisko niego.
- Czemu chciałeś mnie zobaczyć?
- Ciekawisz mnie - odparł. Lekko się zarumieniłam.
- Czyli mam rozumieć, że chcesz się ze mną umówić? - zapytałam uśmiechając się mimowolnie.
- Tak, jutro, czternasta, w kawiarni - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Jasne - odparłam i spojrzałam się na niego.
- Ile lat mieszkałaś w Brazylii? - zapytał zmieniając temat.
- Osiem lat. Od kiedy znasz Saszan? - Tym razem to ja zadałam pytanie.
-  Z rok, a od trzech jestem sławny - wyznał.
- Fajnie jest być sławnym?
- Zależy od sytuacji, ale na ogół fajnie. A ty do jakiej szkoły chodzisz?
- Do akademii sztuk pięknych na oddział projektanta wnętrz - powiedziałam.
- Fajny dział.
- Wiem - Uśmiechnęłam się. Rozmawialiśmy długo. Dawid coraz bardziej mnie zaskakiwał. Fajny chłopak, na prawdę. W pewnej chwili Dawid podniósł kartkę, która leżała na podłodze. Przeczytał i spojrzał się na mnie pytając:
- Co to jest?
- Dostałam to dzisiaj, nie wiem od kogo - wyznałam.
- Czemu nie pójdziesz z tym na policję?
- Bo nie chcę. Przecież to tylko zwykła kartka, pewnie ktoś zrobił sobie jaja.
- A jak się to powtórzy.
- To pójdę z tym na policję-powiedziałam. Dawid przytulił mnie.
- Niech ci będzie. Muszę iść pa - Podszedł do balkonu i przeszedł przez niego.
- Pa - odparłam. Dawid zniknął, a ja położyłam się do łózka.


# Saszan #


 Nagrywaliśmy kolejne piosenki. Coraz bardziej lubiłam tą pracę. Kiedy skończyliśmy wyszłam ze studia i skierowałam się w stronę domu. Podczas drogi zastanawiałam się nad tym co się stało. Ami wróciła do Polski, Dawidowi spodobała się Ami, do tego wszystkiego najprawdopodobniej Ami będzie pisać piosenki dla mnie bądź Dawida. Najbardziej jednak boję się, że jeśli Dawid będzie z Ami to te wszystkie fanki zniszczą im związek. Prasa i oni wszyscy. Weszłam do domu, zdjęłam buty i zadzwoniłam do Dawida:


S: Hej, jak  ci minął dzień?

D: Hej, dobrze. Byłem u Ami.
S: Aha spoko. Mówiła o czymś ciekawym?
D: Porozmawialiśmy sobie trochę.Wiesz może czy ona ma jakiś wrogów?
S: Raczej nie, a czemu pytasz?
D: Ktoś napisał jej pogróżki. Oczywiście stwierdziła ,że to nic takiego, ale jednak trochę mnie to niepokoi.


Byłam w szoku.


S: Myślisz, że będzie trzeba załatwić jej ochronę?
D: Obawiam się, że tak. Pomożesz mi to załatwić?
S: Jasne.
D: Tylko ona nie może się o tym dowiedzieć.
S: Luz, jakoś to przed nią zataimy.
D: Nagrałaś jakieś nowe utwory?
S: Tak. Jutro zabierz ją niech spotka się z Alohą. Co ty na to?
D: Spoko, Team się ucieszy, że poznają kogoś nowego.
S: Dobra ja spadam. Pa


Rozłączyłam się, a następnie przebrałam się i poszłam spać.






# Amelia #



Obudziłam się w środku nocy. Śniło mi się, że idę ulicą, nagle gasną światła. Przewróciłam się i straciłam przytomność. Obudziłam się zakrwawiona i w pomieszczeniu którego nie znałam. Masakra, wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam twarz i wróciłam do pokoju gdzie na łóżku leżała kartka. Otworzyłam ją i zobaczyłam napis:



" Czemu kłamiesz? Myślisz, że się nie dowiem. Nie kłam bo skończy się to źle..."





____________________________



Hej Hej :) jak wam się podoba rozdział? A jedna sprawa ktoś zwrócił mi uwagę że Ami była poirytowana że dała numer Dawidowi,teraz macie wyjaśnienie tej sytuacji,dlatego proszę nie zwracajcie mi uwagi na takie rzeczy bo jak tak pisze znaczy że ma tak być :) No to chyba na tyle do zobaczenia w następnym rozdziale <3

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 10

# Amelia #


I położyłam się spać. Obudziłam się około dziesiątej. Wstałam, ubrałam się i zeszłam do kuchni. Zrobiłam sobie na śniadanie naleśniki. Zjadłam je i wyszłam z domu. Musiałam trochę pochodzić po Warszawie, żeby na nowo sobie przypomnieć wszystkie miejsca. Idąc ulicą zastanawiałam się dlaczego Dawid chciał mój numer telefonu. Nie rozumiem tego. To takie frustrujące, szczególnie, że zawsze panowałam nad sytuacją, a teraz nie panuję nad nią. Saszan i Dawid teraz nad wszystkim panują. Nie mam zamiaru im na to pozwolić. Uśmiechnęłam się i usiadłam koło fontanny myśląc o tym co zrobić z tym fantem kiedy całkowicie nie wiadomo  skąd ktoś popchnął mnie i wpadłam do niej.
- Hej uważaj trochę! - krzyknęłam wstając z dna fontanny. Chłopak obrócił się ku mnie.


 


Spojrzał się na mnie i powiedział:
- Oj przepraszam cię - chwycił mnie za rękę i pomógł mi wyjść.
- Spoko, nic się nie stało, ale uważaj następnym razem okey?
- Ok jestem Adam a ty?
- Amelia - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- Jeszcze raz przepraszam, a przy okazji co powiesz na kawę w ramach przeprosin?
- Nic się nie stało i jasne - powiedziałam. Chłopak uśmiechnął się i razem poszliśmy do najbliższej kawiarni. Ludzie patrzyli się na mnie jak debile. Pewnie dlatego, że byłam mokra jak pies. Usiedliśmy przy stoliku.
- Co pijesz? - zapytał się mnie Adam.
- Latte poproszę - powiedziałam. Chłopak podszedł do lady i zamówił kawę. Po chwili wrócił i postawił ją przede mną.
- Co robiłaś sama przy fontannie? - zapytał rozbawiony.
- Siedziałam i myślałam nad sprawami osobistymi - powiedziałam, żeby nie pytał się o czym myślałam.
- Aha
- A ty gdzie tak pędziłeś?
- W sumie do kumpli. Mieliśmy iść na film do kina, ale nie idę, bo mama lepsze towarzystwo - odparł i uśmiechnął się do mnie. Też się do niego uśmiechnęłam.
- Fajnie wiedzieć - powiedziałam i spuściłam wzrok.
- Mieszkasz w Warszawie?
- Tak, od kilku dni
- A gdzie wcześniej mieszkałaś?
- Kiedyś w Warszawie,a potem w Brazylii, a od dwóch dni w Warszawie - powiedziałam i spojrzałam się na niego.
- To fajnie - Wypiliśmy kawę i wstaliśmy od stołu. Wychodząc z kawiarni Adam zapytał się:
- Czy mogę liczyć na randkę z tobą? - Zatkało mnie. Nie planowałam takiego obrotu sprawy. O Matko, nie chcę na razie z nikim się spotykać.
- Adam wybacz, ale na razie z nikim się nie umawiam i nie mam zamiaru
- Rozumiem - odparł po czym odprowadził mnie do fontanny.
- To pa
- Pa - powiedziałam i poszłam do domu.



# Dawid #

Siedziałem na łóżku myśląc o Amelii. Dziwne nigdy mnie nie ciekawiła żadna laska, a teraz jeden widok i koniec od razu się zadurzyłem. Wyjąłem telefon i napisałem do niej sms-a.

D: Jesteś może w domu?
A: Jestem, a co?
D: Mogę do ciebie wpaść?
A: Jasne, jak chcesz.
D: Chcebędę za piętnaście minut.

A: Okey.
 


Uśmiechnąłem się i wyszedłem z domu. Poszedłem do Amelii. Niecałe dziesięć minut później byłem pod jej domem. Zadzwoniłem i chwilę potem otworzyła mi drzwi.
- Hej - przywitałem się.
- Hej wejdź - powiedziała wpuszczając mnie do domu. Wszedłem, dziewczyna, a poprowadziła mnie do salonu.
- Napijesz się czegoś? - zapytała.
- Nie dzięki-powiedziałem i rozejrzałem się po salonie. Był duży i ładnie urządzony.
- Dzięki - uśmiechnęła się do mnie i spytała się. - Po co przyszedłeś?
- Chciałem zobaczyć. Co robisz? - odparłem.
- Akurat robiłam obiad - powiedziała.
- Mogę ci pomóc?
- A chcesz?
- Jasne
- To chodź - powiedziała. Przeszliśmy do kuchni. Razem z Amelią zabraliśmy się za robienie mielonego z kapustą i ziemniakami. Oczywiście kłóciliśmy się przy tym jak nie powiem co. Kiedy w końcu doszliśmy do porozumienia skończyliśmy robienie obiadu. Amelia upierała się przy tym, że skoro pomagałem jej zrobić obiad to też powinienem zjeść. W końcu przekonała mnie. Byliśmy w połowie jedzenia kiedy do domu weszła mama Amelii.
- Hej Am! - zawołała od progu.
- Hej mama, mamy gościa! - odkrzyknęła jej Amelia.
- Kogo? - spytała wchodząc. Amelia wstała, ja zrobiłem to samo.
- Mamo to Dawid, Dawid to moja mama - przedstawiła nas sobie dziewczyna.
- Dzień dobry - przywitałem się grzecznie.
- Witaj - powiedziała i uścisnęła mi rękę. Po chwili zwróciła się do Amelii.
- Jest obiad?
- W kuchni - odparła dziewczyna. Jej mama przeszła do kuchni, a my skończyliśmy jedzenie. Zanieśliśmy talerze do zmywarki i przeszliśmy do salonu.
- Będę się zbierał - powiedziałem.
- Odprowadzę cię - odparła i poszła ze mną do holu.
- Miło było spędzić z tobą czas - powiedziałem.
- Mi też to do zobaczenia.
- Do zobaczenia - z salonu usłyszałem głos mamy Amelii.
- Pa - powiedziała szatynka.
- Do widzenia - krzyknąłem i dałem buziaka Amelii w policzek po czym poszedłem do domu.



# Amelia #


Zamknęłam za Dawidem drzwi i poszłam do salonu.
- Miły chłopak - stwierdziła mama.
- Tak, wiem - odparłam.
- Nie daj mu uciec - powiedziała mama i poszła do swojego biura, a ja poszłam do pokoju. Wchodząc do niego zobaczyłam że na biurku leży kartka papieru. Podeszłam do biurka, wzięłam kartkę do ręki i przeczytałam:

"Pilnuj lepiej siebie, bo nawet nie wiesz, a mogę ci zrobić coś złego"

Od Autora : 

Hej hej kochani :-). Wybaczcie że ostatnio mnie nie było ale sami wiecie nauka i nauka Dziękuje bardzo za pozytywne komy i za to że chronicie i odpieracie hejty na mnie i mój blog :-) Wiele to dla mnie znaczy dzięki miśki.Jak zauważyliście wprowadziłam małą zmianę informacje ode mnie będą na końcu postów.W najbliższym czasie może pojawić się dla was mała niespodzianka.Ale nie będę wam teraz  nic zdradzać.To chyba na tyle Do zobaczenia w następnym rozdziale :-)

Obserwatorzy